Z okazji ostatniego popołudnia Aniki w Tajpej, a także obiadu, po którym bezdyskusyjnie powinna nastąpić kawa z towarzyszeniem deseru, wybrałyśmy się dziś w okolice stacji Dongmen, znane zagłębie kawiarni wszelkiej maści i innych ciekawych sklepów.
Poniżej jeden z nich - ręcznie robione wszelkie możliwe produkty z... KOTAMI!!! Na pewno jeszcze tam wrócę na polowanie, na razie mój zapał nieco ostudziły ceny.
Również ceny były powodem ostudzenia naszego zapału względem wprowadzenia do krwiobiegu kofeiny - okazało się bowiem, że w dzielnicy tej - owszem - kawiarni jest sporo, ale jedna dziwniejsza i bardziej wysublimowana od drugiej, a wraz z tym bon tonem idzie śrubowanie cen. Zanim jednak skończyłyśmy w poczciwym Starbucksie, Alik postanowiła odnaleźć polecany w internetach punkt sprzedaży cupcaków. I chwała niech jej będzie za to nieprzemijająca! :)
Sklepik był co prawda w zachodnim stylu i obsługa posługiwała się najpopularniejszym językiem zachodnich barbarzyńców w stopniu zadowalającym, ale kilka smaków udało nam się znaleźć azjatyckich, jak chociażby ulubiony Alikowy - zielona herbata. Ceny też w sumie na plus: cupcake mini - ok. 3,50 zł, duży - 8,50 zł. Wszystko oczywiście pięknie zapakowane i - przede wszystkim - dobrze smakujące, a zwłaszcza - nie za słodkie!
Zaczynamy od wejścia
Zaglądamy do środka
I oto co znajdujemy! :D
Nasze łupy
Zabrałyśmy więc nasze skarby na spacer i skonsumowałyśmy radośnie w pobliskim urokliwym parczku.
Trzeba zresztą przyznać, że cała ta okolica jest naprawdę urokliwa, zwłaszcza że trafiłyśmy na moment poza szczytem...
Ale żeby nie było, że Alot z Alikiem tylko się tutaj obijają, opychając słodyczami i wygrzewając na słoneczku (wspominałam, że u nas nadal temperatura pod 30 stopni? :D), oto czym się zajmuję w chwili obecnej (znaczy wtedy, kiedy nie piszę posta :D):
Taaa.. Jutro kolejna kartkówka ze słówek, a w piątek egzamin z okazji połowy semestru, w formie ustnej. Trzymajcie zatem kciuki, bo jak źle pójdzie, to... wyląduję pewnie na kolejnych cupcakach! Chociaż w sumie, jeśli pójdzie dobrze, to z kolei wypadałoby to jakoś uczcić. Na przykład czymś kalorycznym... :D
30 stopni.... [rozmarzenie] A tutaj pierwsze przymrozki... Brrr...
OdpowiedzUsuńChoć tutejsza zima pewnie da nam w kość i tak, to przymrozków tu nie ma. Nigdy ;)
OdpowiedzUsuń