środa, 27 lipca 2022

Szwajcaria - pierwsze wrażenia

Stało się!



Długo oczekiwana podróż, pakowanie, zakupy, badania, a potem stosunkowo krótki lot i oto ląduję w Zurychu. Jak zapewne sporo z Was wie, od lipca zaczynam pracę na nowym stanowisku i.. w nowym kraju, Szwajcarii. Mieszkałam tu już przez kilka miesięcy parę lat temu, ale teraz będzie zupełnie inaczej.

A jak? Gdyby oceniać po pierwszym dniu, to bardzo dobrze i z przytupem ;)


Pierwszy dzień

Lotnisko: Lądowanie o czasie. Walizki są. Klucze do mieszkania czekają.

Transport: trochę zamieszania: tramwaj czy pociąg? Kupno biletu gładko, cena: 6,80 CHF za 4 przystanki.

Trasa do mieszkania: o, jest McDonald! :D Pierwsze zapytanie o drogę po niemiecku (i w zasadzie zrozumiana odpowiedź ;) ) Lunch w Coop'ie za 10 CHF (Wurst z puree i warzywkami: poezja smaków to nie była, ale chociaż na ciepło; bio sztućce wielokrotnego użytku za 0,10 CHF, ten łyżko-widelec służy mi do dziś).

Papierologia: po pierwsze - mam towarzystwo. Ana z agencji zajmującej się moją przeprowadzką zabiera mnie do ratusza, gdzie mam się zameldować. Pani w okienku bardzo miła, obsługa po angielsku, potrzebne są: kontrakt, umowa o wynajem tymczasowego mieszkania, paszport i 110 CHF. Kilka pytań, np. o to, czy mieszkałam już w Szwajcarii na dłużej, czy jestem wierząca. Mój ulubiony moment: dostaję czystą kartkę (nie żaden formularz), żeby napisać na niej imiona i nazwiska rodziców, panieńskie nazwisko matki i adres e-mail. Pani następnie starannie te dane ręcznie wklepuje do komputera... Witamy w XXI wieku ;) Dostaję: list powitalny, informacje o segregacji śmieci, zaproszenie na wydarzenia dla ekspatów i... "voucher" na tabletki z jodyną, na wypadek zagrożenia skażeniem. Czeka mnie jeszcze spotkanie (najwcześniejszy termin na początku sierpnia), żeby wyrobić ostatecznie mój "dowód osobisty".

Akurat kończy się ślub cywilny, więc wychodząc, stąpam po płatkach róż - to się nazywa powitanie!

Bank: tutaj wszystko idzie jeszcze sprawniej. Pojawiam się w konkretnym oddziale konkretnego banku, z którym moja firma ma porozumienie - 2 lata bezpłatnego prowadzenia konta, obejmującego kartę debetową, kredytową, bankowość mobilną i rachunek oszczędnościowy (choć bez oprocentowania). Znów potrzebne są: paszport i kontrakt, a dodatkowo - zaświadczenie zameldowania zdobyte w ratuszu. Jeden podpis, kilka kartek umowy (po angielsku) podane w gustownej teczce, buteleczka wody i 20 minut później... mogę już wracać. Stacja kolejowa znajduje się po drugiej stronie ulicy - jakże wygodnie! Bilet: 8,80 CHF za 15 minut jazdy.

Mieszkanie: tymczasowe, na 2 miesiące, wynajęte za pośrednictwem agencji i opłacane przez firmę (choć ja muszę pokryć podatek od tego benefitu). Salon z podwójnym łózkiem, tv, kanapą i szafą; w pełni wyposażona kuchnia (z obu pomieszczeń można wyjść na balkon ze stolikiem i dwoma krzesłami) i łazienka (ma pralkę i suszarkę, co nie jest tak oczywiste w Szwajcarii). Nie za duże, ale sprytnie urządzone - łatwo mogę schować ubrania, kosmetyki i inne drobiazgi. Sprzątanie co tydzień, uniwersalny klucz, który otwiera drzwi do klatki, skrytkę pocztową i drzwi do mieszkania, a we wszystkich właśnie wymienionych lokacjach znajduje się... karteczka z moim nazwiskiem, zamiast numeru mieszkania. RODO w najczystszej postaci ;)

Pogoda: ciepło, lekki wiaterek, widocznie padało, kiedy jeszcze byłam na lotnisku, bo chodniki mokre, trochę duszno, a otwarcie drzwi balkonowych niewiele na razie daje. Za to wieczorem, po 21, przychodzi prawdziwy spektakl: burza i długa ulewa, która utula do snu i przynosi upragnione ochłodzenie... Mocny akcent na koniec pierwszego dnia.

Spostrzeżenia: 

  • ruch samochodowy: raczej spokojny, płynny, choć widziałam już spieszącego się lokalsa, wyprzedzającego na pasach :D Niekoniecznie kierowcy zatrzymują się przed pasami, a piesi przechodzą również poza pasami czy na czerwonym! Ana twierdzi, że jesli przekracza się dozwoloną prędkość o kilka km, nawet w skali roku, mandat nie grozi, ale na razie nie mam jak i chęci testować ;)
  • moda: wiem, że Zurych to nie stolica mody, ale chyba spodziewałam się większej liczby gustownie (tak, kwestia gustu)/wyróżniająco się ubranych ludzi. A tu... raczej luz w temacie, choć oczywiście najbardziej mnie ciekawi realny dress code w moim biurze (pierwszy dzień już w poniedziałek!)
  • alkohol a miejsca publiczne: w Szwajcarii można, więc w czwartek wieczorem (przed burzą) sporo osób wyległo nad jezioro z ulubionym drinkiem - i to rozumiem!
  • ceny: no dobra, umówmy się, że na ten aspekt wszyscy czekaliśmy, więc... poczekajcie do kolejnego wpisu :D