Zwłaszcza jedną - pandziątkiem, które już za naszego pobytu przyszło na świat w tutejszym zoo, a od jakiś dwóch miesięcy jest wystawiane na widok publiczny. Zapanował istny szał na to zwierzę, które automatycznie stało się obowiązkowym punktem w planie zwiedzania wszystkich możliwych wycieczek. Wymaga to, rzecz jasna, odpowiednich rozwiązań logistycznych...
Wchodząc do zoo, otrzymujemy specjalny bilecik z konkretną przysługującą nam godziną wstępu do pawilonu pand (czas oczekiwania tamtego dnia to około godzina)
Na szczęście nie trzeba tyle czasu stać, wystarczy przyjść o wyznaczonej porze. Tu jak widać ustawia się grupa na 15:50. Reszta albo siedzi w pobliżu, czekając na swój czas (jeśli ma on nadejść wkrótce), albo zwiedza inne zakamarki ogrodu (jeśli trochę sobie jeszcze poczeka)
Przy odrobinie szczęścia - ja tak miałam - na Waszą godzinę jest też umówiona wycieczka szkolna :D
Do tego może się też zdarzyć, że panda zwyczajnie - jak to panda - śpi...
Ale jak się jest Beatką (z tego miejsca pozdrawiam), to pandziorek szaleje (no dobra, jak byłam za drugim razem, to też szalała - maltretowała mamę)
Trzeba zwierzakowi przyznać, że potrafi być uroczy, ale ze względu na tłumy nie ma za bardzo okazji go popodziwiać - panowie strażnicy sprawnie zarządzają tłumami zwiedzających i są bezlitośni dla maruderów.
Gdyby jednak komuś pand było mało, to 28ego lutego Tajpej zostało zaatakowane przez pewien interesujący projekt - Pandas World Tour. Pewien francuski artysta, Paulo Grangeon, wpadł na genialny pomysł stworzenia 1600 niewielkich pand z papier-mache. I tak sobie te pandy podróżują. W Europie odwiedziły już 20 miast, Tajpej jest ich pierwszym przystankiem w Azji. Dodatkowo wystawa została wzbogacona o 200 tajwańskich czarnych niedźwiadków. Na szczęście zwiedzanie darmowe ;)
A na żywo wygląda to tak...
Tak wyglądało, gdy padało :D Każdy miś pieczołowicie opakowany
Tu rozstawianie ekspozycji na nowym miejscu i pogoda nadal nie zachęca
A tu już w pełnej krasie. Miło, że wybrano mojego ulubionego CKS :)
Wyluzowane czarne misie
Nie mogłam się oprzeć
Nie tylko ja, jak widać
Wszyscy kochają misie, wiek nie gra roli!
Ani perspektywa ;)
Wszystko pięknie ślicznie, ale ja i tak wolę koale! :P
Chcę tam! Tylko... gdzie ja posiałam swój teleporter :D
OdpowiedzUsuńPandzia konkurencja dla Wielkiego Żółtego Kaczyska? Pelerynki ochronne ta masa papierowa ma rozbrajające
OdpowiedzUsuńPozdrawiam