Kolejne ulubione miejsce odnalezione!:)
Bez wcześniejszego planu, spontanicznie - nawet nie wzięłam aparatu, dlatego zdjęcia będą znów zapożyczone od Alika :) I będzie ich mało, więc to właściwie jest... zapowiedź posta :D
A o czym mowa? Mowa o znajdujących się w odległości około 20 minut od naszej hacjendy (pewnie też już zauważyliście, jak super jest położona - wszędzie mamy blisko :D) dwóch historycznych miejscach. Pierwsze to Bopiliao - pozostałości po niegdyś najlepiej rozwiniętej części Tajpej, tzw. Bangka. To na dobrą sprawę jedna uliczka z zachowanymi wzdłuż niej oryginalnymi budynkami sprzed lat. Kontrast ze współczesną ulicą robi niesamowite wrażenie, wprawia w lekko melancholijny nastrój i sprawia, że człowiek po prostu milknie. Miejscami jest trochę przygnębiająco, miejscami kolorowo. Wszędzie - nastrojowo. Zresztą, zobaczcie sami (przynajmniej tyle, ile na razie możecie zobaczyć:P):
Współczesna ulica, zaledwie dwa kroki od Bopiliao...
...i wspomniane zabytkowe miejsce
Bywa i kolorowo:
Bywa i Alot... :P
Co do zdjęć, obiecałam sobie, że o ile nie pogorszy się pogoda - dziś wieczorem niestety mocno wiało, więc może coś przywiać - pójdę tam choćby jutro i porządnie obfotografuję to miejsce.
To, i jeszcze jedno... Świątynię Longshan! Bo jest niesamowita! Złota, czerwona, smocza, z wodospadami, dymami z kadzideł, stołami zastawionymi ofiarami dla przodków, a przede wszystkim - żywa! Pełna modlących się żarliwie ludzi. Piękne miejsce wciśnięte w niepozorną okolicę. W sumie świątynia nie jest duża, ale zadbana i urokliwa.
Tu ponownie musicie się póki co zadowolić zaledwie kilkoma fotkami, ale obiecuję więcej, bo i na pewno wrócę tu jeszcze nie raz:
To na dziś tyle. Skromnie może, ale szykuję dla Was posta-niespodziankę z okazji 1000 wyświetleń (to już naprawdę niedługo, postarajcie się!:D), i oczywiście "Amciu tygodnia", które cieszy się takim zainteresowaniem. W przygotowaniu jest też notka na temat Tajpej nocą, więc... Chyba jest na co czekać ;) Zakończę optymistycznym akcentem - gdy przechodziłyśmy dziś przez ulicę, przejeżdżający tuż przed naszym nosem kierowca skutera zakrzyknął do nas z uśmiechem: "Welcome to Taiwan!", i odjechał w siną dal, zostawiając nas z bananem na twarzy :D To naprawdę jest niesamowite miejsce!
PS. Jeszcze mała dedykacja dla Sah - poznajesz może, kto teraz reklamuje McDonalda? :D
JA mam nie poznać? xD
OdpowiedzUsuńNie wątpiłyśmy w Ciebie ani sekundy :D
OdpowiedzUsuń