Na "Amciu tygodnia" poczekacie chyba do przyszłego tygodnia... :P
Gdyż ponieważ wczoraj zabalowałyśmy, i to z... Japończykami! W prawdziwej izakayi prowadzonej przez rodowitego Nihonjina z Osaki (który oczywiście w pierwszym zdaniu zapytał, czy nie jestem pół-Japonką:P)! To był naprawdę świetny wieczór i już nie możemy się doczekać kolejnego w tym towarzystwie! :)
Za to dziś, jako idealny "dzień po", PLAŻA!!!
Tajpej nie leży bezpośrednio nad wielką wodą, ale można do niej łatwo dojechać w przeciągu ok. 1,5 godziny. Plaża - marzenie: nie za wąska, nie za szeroka, bez tłumów, piasek prawie biały, gdzieniegdzie co najwyżej trochę patyków, ale żadnych innych śmieci, woda ciepła i czysta (może trochę za słona, ale to kwestia smaku :P), i fale też były! Jeden minus - nie wolno się kąpać poza wyznaczonym kąpieliskiem :D Wszystko w trosce o nasze bezpieczeństwo oczywiście! Kolega Tomek próbował ominąć zakaz, ale zaraz podjechał pan ratownik i zaczął na niego przeraźliwie gwizdać:P
Ciekawostka - w ramach wyznaczonego kąpieliska z wody korzystać mogą również zwierzęta. :D Nie ma też żadnych zakazów dotyczących wnoszonego sprzętu, a więc na tej niewielkiej przestrzeni mieściliśmy się razem z dmuchanymi rekinami czy delfinami, materacami, piłkami etc. Jak korzystają z wody Tajwańczycy? Po pierwsze - stadami. Kąpanie to sport drużynowy. Najlepiej - grupy facetów lub grupy mieszane, ewentualnie pary. Obowiązkowe: chlapanie, wrzucanie do wody, stawanie na ramionach, praktycznie zupełnie nie: pływanie. Płeć piękna - piszczy, płeć druga - czuje się w obliczu tych dźwięków niezwykle męsko. A za linią kąpieliska - obowiązkowo czuwa ratownik.
Tu mamy wejście na plażę - dokładnie oznakowane, a dodatkowo wskazywane przez wszystkich na około:D
Tabliczka informuje, że za 20 dolarów (ok. 2 zł) można wziąć prysznic
Urokliwy pomościk
Alik
i Alot, w plażowym nastroju
Plaża z lewej
i z prawej
Są i paznokcie Alika!
Jak widać - niebezpieczeństwo jest blisko!
Zbliżenie na kąpielisko - na szczęście nie było dużego tłoku
Romantyczne uniesienia
Zły pan ratownik-gwizdownik
Psinka. Jeszcze przed kąpielą :D
Kolejna rozrywka zupełnie jak u nas - zasypywanie niewiast, bo zupa była za słona:P
Wspominałam o prysznicu? Jako że wiało, a ten piasek ma dodatkowo zdolność przyczepiania się wszędzie i opierania się wszelkim próbom jego pozbycia, postanowiliśmy ze wspomnianego przybytku skorzystać. Oto jak wyglądała kabina...
A oto i wejście do całego kompleksu
Jako że słońce zachodzi tu wcześnie i szybko, pozostało nam jeszcze popodziwiać okolicę i wrócić do cywilizacji.
Niby tylko 1,5 godziny drogi, a czułyśmy się jak na urlopie gdzieś w ciepłych krajach:D I chyba o to w tym całym plażingu chodzi! :)
w ubraniach się kąpią? :D
OdpowiedzUsuńoczywiście! bikini prawie nie uświadczysz, jak już to mega zabudowany jednoczęściowy, a najczęściej różne bluzki czy tuniki :D
OdpowiedzUsuńA słyszałyście o Facekini women w Chinach?
OdpowiedzUsuńNie, ale nazwa i wujek google nam pomogły ;)
OdpowiedzUsuńJa mieszkam na południu, i w tych strojach terrorystów to codzień widuję babcie - o dziwo pływające. Mają skarpetki, rękawiczki, golfy i kominiarki - i dla zdrowia pływają tak po pół godzinki dziennie. Trochę jest też zwesternizowanych (czytaj - powszechnie uznawanych za baaardzo lekko proawadzaće się) Tajwanek, lansujących się w bikini i - uwaga -pełnym makijażu. Normalne Tajwanki i Tajwańczycy kąpią się w galotach i koszulinach. Co do tego, że oni nie pływają - mają wpojone, że w wodzie grasują złe duchy i ich potopią, ponadto jest baaardzo niebezpiecznie. Z tym się zgodzę, dno jest niesatabilne i może uciec znienacka spod nóg, a fale potrafią slidnie sponiewierać. Nie tak dawno było w wiadomościach, że na skutek uderzenia fali utopiło się osiem osób "plazujących". Pozdrawiam z Poludnia
OdpowiedzUsuń