środa, 28 sierpnia 2013

Amciu tygodnia

Na ten post nie trzeba było długo czekać :) Chciałabym, żeby ten dział był w miarę systematyczny, ale to wyjdzie w praniu... Z tego miejsca pozwalam sobie na zadedykowanie wpisów żywieniowych wspaniałemu, utalentowanemu kucharzowi Jarkowi J :)


Przechodząc do sedna, jesteśmy na Tajwanie już okrągły tydzień i codziennie wcinamy coś dobrego, a zatem przyszła pora, żeby niektóre z tych smakołyków zaprezentować (nie wszystkie, bo przy niektórych daniach byłyśmy tak głodne, że o zrobieniu zdjęcia przypominałyśmy sobie, gdy talerze już świeciły pustkami :D nie zobaczycie chociażby bardzo dobrej pizzy we włoskim stylu, czy też obiadu koreańskiego).

Póki co nie gotujemy same - w mieszkanku mamy na razie jedynie hot pot podłączany do kontaktu, którym nie za bardzo umiemy się posłużyć, ale jeszcze wszystko przed nami :) Niektóre z dań już widzieliście, reszta - poniżej :)


Nasza pierwsza kolacja. Byłam strasznie zdegustowana, że padło na Burger Kinga, zwłaszcza po długiej podróży i żarciu samolotowym, ale o tak późnej porze właściwie tylko ten ekskluzywny lokal był otwarty :P Na zdjęciu zestaw za równowartość 39zł (frytki dokupiliśmy sami), którego w trzy osoby nie przejedliśmy. Rzadko bywam w tej sieci w Polsce, więc nie dostrzegłam jakiejś ogromnej różnicy co do smaku czy wyglądu tamtejszych specjałów.



Pamiętacie śniadaniowe pierożki guo tie? To druga dostępna w tym samym miejscu odmiana pierogów, z wody, w innym kształcie. Mimo tego samego nadzienia nie smakowały nam aż tak jak ich podłużni podsmażeni bracia, więc zamówiłyśmy je tylko raz. Porcja widoczna na zdjęciu warta 2,50 zł.

A oto i knajpka niedaleko naszego hostelu, serwująca wspomniane pierogi





Do tego 'herbata' i sosy za darmo, widoczne w komplecie z metalowymi pałeczkami



Poniżej widoczna nasza obiadokolacja dnia drugiego - tajskie żarcie! Zupki w zestawach, dobraliśmy do tego dwie przystawki i prezentowaną już pomarańczową - tylko z wyglądu - herbatę.


Tu moja potrawa, lekko pikantna, z kurczakiem, sos był na tyle płynny, że sięgnęłam po łyżkę :) Mój zestaw kosztował bodajże 17 zł.





Tu z kolei zestawy obiadowe w stylu japońskich donburi. Przystawki (bardzo dobre!), zupka miso (średnia w smaku szczerze mówiąc) i herbata (nieco kawowa w smaku) - wliczone. Cena: jednego zestawu 12 zł, drugiego - 14 zł.



A tu już dzisiejszy obiadek! W tym samym miejscu, co wczorajsze przepyszne pierogi :) Wywar z pierożkami z nadzieniem mięsnym i widocznymi na zdjęciu warzywkami. Baaaardzo dobra i solidna porcja w cenie 8 zł. Coś czuję, że w tym przybytku wypróbujemy wszystkie potrawy z menu :) A potem oczywiście wszystko Wam opiszę i zaprezentuję! Dziś już obsługa kłaniała nam się w pas i dwie osoby przecierały dla nas stolik, więc może być ciekawie :)

To na razie tyle. Oczywiście na osobny post zasługują same rodzaje lokali, straganów, sklepów i - naturalnie - napoje, z procentami czy bez :D

A z innej beczki, dziś byłyśmy po raz pierwszy na zajęciach! Pierwsze wrażenia pozytywne...
I to lakoniczne podsumowanie musi Wam na razie wystarczyć ;)

5 komentarzy:

  1. ...co jest nie tak z "herbatą"...? :>

    OdpowiedzUsuń
  2. na ogół jest czarna, mocna, słodka i zimna, taka dziwna po prostu :D a ta w tajskiej knajpie miała dodatkowo pomarańczowy kolor, choć nie była owocowa.. ale jak to mówią, lepiej nie wiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie wiem czy bym sie odważyła coś zjeść :p

    OdpowiedzUsuń
  4. no co Ty, same dobre rzeczy! zresztą - jeść trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no dobra jak Ci smakuje ... na studiach miałam problem z jedzeniem w studenckiej stołówce ... oj było ciężko wsadzić do ust coś tam przygotowanego, ale po czasie jakoś szło.

    OdpowiedzUsuń