sobota, 15 marca 2014

Highway to hell

Dziś będzie o wyprawie do wnętrza ziemi! No mniej więcej..

(most of the photos by Petra Pe)

Jako że Alot lubi hikingi, a od niedawna ma w grupie nową koleżankę - Czeszkę, która tę pasję podziela, tylko kwestią czasu pozostało zdobycie przez nas najwyższego szczytu Tajpej - Qixingshan (七星山), w obrębie Parku Narodowego Yangmingshan (陽明山國家公園).

Termin wyprawy ustaliłyśmy na sobotę, wcześnie rano, aby uniknąć tłumów, zwłaszcza że park ten jest dość popularny jako cel weekendowych wypadów tubylców. Jakieś było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że akurat trwa festiwal kwiatów, sakury kwitną i populacja zwiedzających już jest sporawa :D



Jest i moja towarzyszka :) 



Zegar kwiatowy 

Ptaki będące symbolem Tajpej - niebieskie sroki, widziałyśmy je też na żywo, są mniejsze ;) 




Nie zabawiłyśmy tam zbyt długo, bo do naszego celu musiałyśmy się jeszcze przemieścić, specjalnym autobusikiem 108, bilet na całą trasę (pętlę, zaczyna się i kończy na tym samym parkingu) w cenie 3 zł. 

W drodze do autobusu rozkoszowałyśmy się widokami


A tu już pierwszy przystanek w drodze na hiking... I niespodzianka. Głównie z racji naszej ignorancji. Wysiadłyśmy na przystanku noszącego nazwę jakiegoś jeziora, ale za nic w świecie nie mogłyśmy tego jeziora znaleźć. Dopiero po chwili zorientowałyśmy się, że to pole kwiatów - lilii, to właśnie ów obiekt naszych poszukiwań :D W ramach festiwalu kwiatów można było kupić te kwiaty czy nawet samemu je zerwać. Przed nami był jednak jeszcze hiking, więc zrezygnowałyśmy z tej atrakcji. No prawie... 


...no prawie, bo Alot by nie był sobą, jakby się do jakiś kwiatków nie dorwał. Te co prawda leżały odłogiem, że niby niepełnowartościowe, ale popatrzcie sami..

.. jak się ładnie komponują 

Ale dosyć o kwiatkach, przejdźmy do gór i siarki!

Górka ta to uśpiony wulkan. Niby uśpiony i bezpiecznie, i nic się nie dzieje, ale można zaobserwować wiele fumaroli - wyziewów lotnych składników drzemiącej głęboko magmy. Dwutlenek siarki to tutaj podstawa, więc możecie sobie wyobrazić, jaki cudowny zapach towarzyszył naszej wędrówce :D Trzeba przy tym uważać, bo wyziewy te są bardzo gorące! Muszę przyznać, że bardzo nam się ta atrakcja podobała i naprawdę miałyśmy wrażenie zstępowania do wnętrza ziemi i czeluści piekielnych, tyle że paradoksalnie droga wiodła w górę :D Momentami stroma jak drabina, momentami - tylko jak zwykłe schody...

Najlepiej zobaczcie sami!






Jedno z łagodniejszych podejść 



Panorama z Alotem 

Widoki ze szczytu   


Dowód :) 

W drodze powrotnej zahaczyłyśmy jeszcze o malownicze jeziorko i wodospad, który był co prawda zaznaczony tylko na jednej mapie z tych, którymi dysponowałyśmy, ale uparcie dotarłyśmy do celu :)




 To zapewne nieostatni nasz wypad w te rejony, bo bardzo nam siarkowa wspinaczka przypadła do gustu. Przypadkowe podziwianie sakur też miało swój urok :) Ostatnimi czasy pogoda nas nie rozpieszczała, ale jest szansa na poprawę. A więc i na kolejne wyprawy...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz