No to kolejne odwiedziny za nami :) Tym razem przypłynęła nas odwiedzić Rybka! To była jej pierwsza wizyta w Azji, niestety wyjątkowo krótka (czwartek-wtorek), ale pogoda dopisała i wrażenie, z tego co wiem, pozostało jak najbardziej pozytywne. Było pięknie, zabawnie, kolorowo. Tutejsza polska wspólnota także przyjęła ją z otwartymi ramionami i niezmiennie pozdrawia :) Nie pozostaje nic innego, jak uczcić Gościa wpisem! Zapraszam na fotostory :D
Pierwszy wieczór dość standardowo - trzeba było zaprezentować to, co w Tajpej najlepsze: CKS...
7ven i jego specjały...
Taiwan Beer (Beatka się uśmiecha, bo jeszcze nie spróbowała :P)...
...i, oczywiście, ubike'i!
Następnego dnia niestety jetlag męczył Gościa... Zerwała się zatem bladym świtem o 15 :D I żwawo ruszyła w miasto! Na początek Bopiliao!
Karteczki z życzeniami, Alot znalazł jakąś po japońsku! :D
Tamtejsza wystawa czasowa :)
Piękne eksponaty ;)
Betel!
I kwiaty przed Longshan
Rybki
Tematyczne lampiony
A tu już Wężowy Market, jak widać...
Na szczęście inne specjały też mają
Owoce morza. Takie konkretne.
Pora na kolejną świątynię
Rozwiany Alot
A Rybka jaka jest, każdy widzi :)
Tajwańska ciężarówka :)
...
A to już kolejny wieczór - Polacy pili w parku :D
Hi-life po tajwańsku
Kolejny dzień zaprowadził nas do Shilinu i tamtejszych atrakcji...
Chwila zadumy...
...i chwila relaksu
Panowie byli rozbrajający :D
Awwww
Palmiarium
Znowu palmy?
A tu dla odmiany Rybka w paprociach
Lekcja profesjonalnego pozowania prosto z Kontynentu
Roślinny owoc morza
A tu już królestwo orchidei
Mistrz drugiego planu ;)
Nieprzyzwoity dekolt
I wersja na uczennicę ;)
Rybka w palmach
A wreszcie nadeszła pora na lunch!
Zalotne spojrzenia
Toalety w Muzeum Pałacowym
Won z naszej dzielni!
Muzeum było mega zatłoczone, więc przeniosłyśmy się szybko do pobliskiego ogrodu
Ryb ci tam było dostatek ;)
Alik, nie skacz!
Żeby nie było, że same r(R?)yby
Przyjemniaczki
Ten sobie z Beatką pozwolił na zbyt wiele..
...wolała więc dla pewności sprawdzić stan jego uzębienia
Mimo lekkiego zmęczenia humory nadal dopisywały
A tu już wypatrzone w kwiaciarni kocię (nie jedyne!) w drodze na...
...kolację!
Uchwycony w kadrze samotny pan, którego spotkaliśmy w sumie już trzeci raz - przynosi ze sobą obrus, kolację, zastawę, rzecz jasna, oprawę muzyczną i.. delektuje się najlepszym możliwym towarzystwem
Dla niewtajemniczonych - publiczna toaleta
Połyskujący tajpejski chodnik
Bo powrót - wiadomo - rowerkami!
Jak niedziela to Tamsui! Może kawki?
Tomek i Beatka się skusili ;)
W drodze do fortu
Ale widoki!
W środku też ładnie
Sztuka tajwańskiej fotografii (tak, wiem, że nieostre)
Chodziło nam bardziej o ten widok, ale widocznie dla tajwańskiej babci nasze blade twarze były większą atrakcją :P
Tam, gdzie śpią śmieciarki - z dedykacją dla Michała G.!
Bez mapy ani rusz!
Awww..
Jest i słynny most zakochanych!
Owszem, wiało
Słit focia do kolekcji
Tu już powrót promem do samego Tamsui - jedne z ciekawszych ośmiu minut naszych żyć :)
Pruł fale aż miło!
Ale czułyśmy się bezpiecznie - te wszystkie kamizelki wszak wyglądają porządnie...
Więc ten nasz bezpieczny jacht uczciłyśmy kolejną tego dnia słit focią
Natomiast to zdjęcie raczej nie wymaga komentarza...
Jak i to - popołudniowe tłumy w Tamsui. Nie pozostaje nic innego jak uciekaaaaaać!
Znajdź jeden niepasujący element ;)
A tak wygląda wyprowadzanie psów po tajwańsku
Niedzielny obiad, już w Xinbeitou
A Rybka oczywiście musiała wskoczyć do wody, tu - ogrzewanej i zdrowotnej, bo z siarą
Tak może wyglądać metro
A tak wygląda Shilin Night Market w niedzielę wieczorem
Rybka i jej kociaki
Wreszcie przyszła pora na zasłużoną kolację
Następnego dnia rano dziewczyny ponownie wybrały się do Longshan (ja byłam na zajęciach). Sporo już było fotek tej świątyni, więc oszczędzę Wam
Papugarium
Ogród botaniczny i prosty, szczery komunikat :)
Zakazany owoc?
Nie ma jak orzeźwienie!
Ulubiona linia metra wszystkich naszych gości
Bo pieniądze szczęścia nie dają
W Tajpej jeszcze gdzieniegdzie Święta
A to już nasza dzielnia, bo..
...szczęście dają zakupy! Pierwsza torba...
..a wkrótce miało się to zmienić :D
Wreszcie przyszła i pora karmienia
Był i deser
Wieczorna stylizacja na pandę :)
A tu największe zaskoczenie wieczoru - okazało się, że autorką artykułu o Polsce, który swego czasu pokazywał nam przemiły pan w Jiufen jest nie kto inny, a... Fran! Musiało być więc pamiątkowe zdjęcie
A tak zakończył się wieczór..
...w odpowiednich proporcjach, żeby nie było :) I wróciłyśmy rowerkami
Ostatni dzień był wyjątkowo intensywny - najpierw Beatka wybrała się sama na gondolę...
A potem spotkałyśmy się w zoo - mała koala była słodka..
..ale i tak to do pandy ustawiają się kolejki
na konkretną godzinę!
Dobrze, ze chociaz była w miarę aktywna
Rybka - jak to ona - miała niebywałe szczęście i zdążyła jeszcze wjechać na Palemkę, bo akurat właściwie nie było kolejki :D
Na ostatnią azjatycką wieczerzę też znalazł się czas
I w drogę...
Wizyta przedwcześnie dobiegła końca,, jeszcze tyle pozostało do zobaczenia! Rybko, wracaj! :* I znów przywieź słońce, bo nam się tu ostatnio pogoda nieco popsuła...
Było cudownie, wspaniale, a pogodę zabrałam ze sobą, to kiedy Wam ją oddać? :D
OdpowiedzUsuń<3 Taipei i dziękuję kochana za niezwykły czas :-*
Oddaj jak najszybciej, bo od tygodnia non-stop pochmurno i dużo pada! Co prawda kaloszki się sprawdzają idealnie, ale już starczy :P Ja również dziękuję i zapraszam ponownie, gdziekolwiek mnie los rzuci :*
OdpowiedzUsuń