poniedziałek, 3 marca 2014

Blondynka na krańcu świata

No to kolejne odwiedziny za nami :) Tym razem przypłynęła nas odwiedzić Rybka! To była jej pierwsza wizyta w Azji, niestety wyjątkowo krótka (czwartek-wtorek), ale pogoda dopisała i wrażenie, z tego co wiem, pozostało jak najbardziej pozytywne. Było pięknie, zabawnie, kolorowo. Tutejsza polska wspólnota także przyjęła ją z otwartymi ramionami i niezmiennie pozdrawia :) Nie pozostaje nic innego, jak uczcić Gościa wpisem! Zapraszam na fotostory :D

Pierwszy wieczór dość standardowo - trzeba było zaprezentować to, co w Tajpej najlepsze: CKS...

7ven i jego specjały... 


Taiwan Beer (Beatka się uśmiecha, bo jeszcze nie spróbowała :P)... 

...i, oczywiście, ubike'i! 

Następnego dnia niestety jetlag męczył Gościa... Zerwała się zatem bladym świtem o 15 :D I żwawo ruszyła w miasto! Na początek Bopiliao!

Karteczki z życzeniami, Alot znalazł jakąś po japońsku! :D 

Tamtejsza wystawa czasowa :) 

Piękne eksponaty ;) 

Betel! 

I kwiaty przed Longshan 

Rybki 

Tematyczne lampiony 

A tu już Wężowy Market, jak widać... 

Na szczęście inne specjały też mają 


Owoce morza. Takie konkretne. 

Pora na kolejną świątynię 

Rozwiany Alot 

A Rybka jaka jest, każdy widzi :) 

Tajwańska ciężarówka :) 

... 

A to już kolejny wieczór - Polacy pili w parku :D 

Hi-life po tajwańsku

Kolejny dzień zaprowadził nas do Shilinu i tamtejszych atrakcji...

Chwila zadumy... 

...i chwila relaksu 




Panowie byli rozbrajający :D 


Awwww 

Palmiarium 

Znowu palmy? 

A tu dla odmiany Rybka w paprociach 

Lekcja profesjonalnego pozowania prosto z Kontynentu 

Roślinny owoc morza 

A tu już królestwo orchidei 







Mistrz drugiego planu ;) 

Nieprzyzwoity dekolt 

I wersja na uczennicę ;) 

Rybka w palmach

A wreszcie nadeszła pora na lunch! 


Zalotne spojrzenia 

Toalety w Muzeum Pałacowym 


Won z naszej dzielni! 

Muzeum było mega zatłoczone, więc przeniosłyśmy się szybko do pobliskiego ogrodu 


Ryb ci tam było dostatek ;) 


Alik, nie skacz! 

Żeby nie było, że same r(R?)yby 



Przyjemniaczki 

Ten sobie z Beatką pozwolił na zbyt wiele.. 

...wolała więc dla pewności sprawdzić stan jego uzębienia 

Mimo lekkiego zmęczenia humory nadal dopisywały 

A tu już wypatrzone w kwiaciarni kocię (nie jedyne!) w drodze na... 

...kolację! 

Uchwycony w kadrze samotny pan, którego spotkaliśmy w sumie już trzeci raz - przynosi ze sobą obrus, kolację, zastawę, rzecz jasna, oprawę muzyczną i.. delektuje się najlepszym możliwym towarzystwem 

Dla niewtajemniczonych - publiczna toaleta 

Połyskujący tajpejski chodnik 

Bo powrót - wiadomo - rowerkami! 

Jak niedziela to Tamsui! Może kawki?


Tomek i Beatka się skusili ;) 


W drodze do fortu 


Ale widoki! 

W środku też ładnie 


Sztuka tajwańskiej fotografii (tak, wiem, że nieostre) 

Chodziło nam bardziej o ten widok, ale widocznie dla tajwańskiej babci nasze blade twarze były większą atrakcją :P 

Tam, gdzie śpią śmieciarki - z dedykacją dla Michała G.! 

Bez mapy ani rusz! 

Awww.. 

Jest i słynny most zakochanych! 







Owszem, wiało 

Słit focia do kolekcji 


Tu już powrót promem do samego Tamsui - jedne z ciekawszych ośmiu minut naszych żyć :) 

Pruł fale aż miło! 

Ale czułyśmy się bezpiecznie - te wszystkie kamizelki wszak wyglądają porządnie... 


Więc ten nasz bezpieczny jacht uczciłyśmy kolejną tego dnia słit focią 

Natomiast to zdjęcie raczej nie wymaga komentarza... 

Jak i to - popołudniowe tłumy w Tamsui. Nie pozostaje nic innego jak uciekaaaaaać! 


Znajdź jeden niepasujący element ;) 

A tak wygląda wyprowadzanie psów po tajwańsku 

Niedzielny obiad, już w Xinbeitou 


A Rybka oczywiście musiała wskoczyć do wody, tu - ogrzewanej i zdrowotnej, bo z siarą 



Tak może wyglądać metro 

A tak wygląda Shilin Night Market w niedzielę wieczorem 




Rybka i jej kociaki 



Wreszcie przyszła pora na zasłużoną kolację 

Następnego dnia rano dziewczyny ponownie wybrały się do Longshan (ja byłam na zajęciach). Sporo już było fotek tej świątyni, więc oszczędzę Wam



Papugarium 



Ogród botaniczny i prosty, szczery komunikat :) 

Zakazany owoc? 

Nie ma jak orzeźwienie! 




Ulubiona linia metra wszystkich naszych gości 

Bo pieniądze szczęścia nie dają 

W Tajpej jeszcze gdzieniegdzie Święta 

A to już nasza dzielnia, bo.. 

...szczęście dają zakupy! Pierwsza torba... 

..a wkrótce miało się to zmienić :D 


Wreszcie przyszła i pora karmienia 



Był i deser 


Wieczorna stylizacja na pandę :) 

A tu największe zaskoczenie wieczoru - okazało się, że autorką artykułu o Polsce, który swego czasu pokazywał nam przemiły pan w Jiufen jest nie kto inny, a... Fran! Musiało być więc pamiątkowe zdjęcie 

A tak zakończył się wieczór.. 

...w odpowiednich proporcjach, żeby nie było :) I wróciłyśmy rowerkami 

Ostatni dzień był wyjątkowo intensywny - najpierw Beatka wybrała się sama na gondolę...


A potem spotkałyśmy się w zoo - mała koala była słodka..

..ale i tak to do pandy ustawiają się kolejki

na konkretną godzinę!

Dobrze, ze chociaz była w miarę aktywna



Rybka - jak to ona - miała niebywałe szczęście i zdążyła jeszcze wjechać na Palemkę, bo akurat właściwie nie było kolejki :D



Na ostatnią azjatycką wieczerzę też znalazł się czas



I w drogę...

Wizyta przedwcześnie dobiegła końca,, jeszcze tyle pozostało do zobaczenia! Rybko, wracaj! :* I znów przywieź słońce, bo nam się tu ostatnio pogoda nieco popsuła...










2 komentarze:

  1. Było cudownie, wspaniale, a pogodę zabrałam ze sobą, to kiedy Wam ją oddać? :D
    <3 Taipei i dziękuję kochana za niezwykły czas :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oddaj jak najszybciej, bo od tygodnia non-stop pochmurno i dużo pada! Co prawda kaloszki się sprawdzają idealnie, ale już starczy :P Ja również dziękuję i zapraszam ponownie, gdziekolwiek mnie los rzuci :*

    OdpowiedzUsuń