czwartek, 31 grudnia 2020

Białowieża - największe odkrycie 2020

Pewnie się zgodzimy, że 2020 nie był rokiem stworzonym do podróżowania. Wiele planów trzeba było przełożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość, a i spontaniczne wypady były trudniejsze. Wymagania i obostrzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie, kierunki otwierały się i zamykały bez ostrzeżenia.

Jest jednak coś, co 2020 zrobił całkiem nieźle - zachęcił do podróży lokalnych, krajowych. Dzięki temu właśnie odkryliśmy Toruń i Bydgoszcz, spędziliśmy kilka dni w Krynicy, ale przede wszystkim - na nasz najdłuższy urlop wybraliśmy nieznane nam dotąd Podlasie.

Wśród wielu niesamowitych miejsc na naszej trasie znalazła się i ona - Białowieża, moje top 1, zauroczenie roku 2020. Skąd ta ekscytacja? Powodów jest co najmniej kilka!


Położenie

Zbliżamy się do Białowieży wąską drogą przecinającą gęsty las, bez bicia rekordów prędkości, bo kto wie, co za zwierz może zaraz wyskoczyć prosto pod koła.

Słuchamy białoruskiego radia, bo to odbiera najlepiej. Jakoś mimowolnie przenosimy się w czasie i przestrzeni.

Powoli pojawiają się zabudowania, a las rzednie. Wkrótce docieramy do "centrum", a tam między innymi przykuwająca wzrok choć nieczynna stacja kolejowa, okazała cerkiew i brama do parku pałacowego.

Białowieża to niby zwyczajna wieś, położona głównie wzdłuż jednej ulicy, pełna malowniczych chat, gdzie nie znajdziecie biedronki, za to zaopatrzycie się w sklepiku u pani za ladą, jak za dawnych lat. Mimo że jest tam kilka okazałych pensjonatów, większość bazy noclegowej nie reklamuje się na bookingu, a raczej na lokalnych portalach i zwłaszcza w sezonie trzeba się nieźle naszukać. My trafiliśmy idealnie - agroturystyka, u "Babci" i "Dziadka" (to nie jest oficjalna nazwa, ale tak rodzinnie się tam czuliśmy) - nasi gospodarze mieszkali na parterze, my na piętrze ich domu.

Niby zwyczajna wieś, a jednak można się poczuć, jakby czas się tu zatrzymał. Wokół cisza, a nocą - prawdziwa nieprzenikniona ciemność, co najwyżej cykanie owadów czy odległe szczekanie psa. I coś jeszcze, coś nienamacalnego, czy to oddech historii, a może tchnienie puszczy?

Mimo że byliśmy w szczycie sezonu, w ogóle nie czuć było tłumów - pewnie ze względu na niesprzyjającą aurę (trafiało nam się kilka biblijnych ulew dziennie), która chyba jeszcze dodatkowo tworzyła urokliwy klimat.

Aby wczuć się jeszcze bardziej i spróbować zrozumieć, dlaczego jest tu tak wyjątkowo, polecam książkę Anny Kamińskiej "Białowieża szeptem" - czytana przed zaśnięciem w Białowieży właśnie wprowadza w niesamowity nastrój. A przy odrobinie szczęścia uda Wam się namówić gospodarzy na opowieści o dawnych czasach i posiedzicie na werandzie przy naparze z mięty z ogródka do późna, aż przestaniecie się nawzajem widzieć.

Jeśli to nie jest magia, to co nią jest? :)


Pamięć o przeszłości

Białowieża i przylegająca do niej puszcza była od wieków pod ochroną monarchów, stanowiła swoisty rezerwat, gdzie polować mógł tylko król i jego goście. I choć polowania te były obfite i krwawe (jedno z nich upamiętnia słynny obelisk z 1752 roku w Parku Pałacowym), królewski patronat zapewniał jednocześnie nietykalność tym terenom i pozwolił na ich przetrwanie we względnie dziewiczym stanie. 


Nic dziwnego, że to właśnie w okolicach Białowieży znajdziecie Szlak Dębów Królewskich - ścieżkę z widokiem na kolejne monumentalne drzewa upamiętniające kolejnych władców i ich małżonki, a także Książąt Litewskich.

Po królach pieczę nad Białowieżą przejął car, który postanowił zbudować tu swój pałac myśliwski. A cóż to był za pałac! Miał 134 pomieszczenia, każda komnata miała inny artystyczny wystrój, jedna z najciekawszych miała ściany i meble wyklejone starymi znaczkami pocztowymi z całego świata.

Równie starannie zagospodarowano sam park, po którym i dziś można przyjemnie spacerować, a gdzie znajdziecie budynek Białowieskiego Parku Narodowego wraz z muzeum.

Co się stało z samym Pałacem?

Nie, nie został zniszczony w czasie wojen - nasza Gospodyni wciąż pamiętała, jak w dzieciństwie w nim myszkowała. Zachował się po wojnie w całkiem niezłym stanie i byłby teraz unikatową atrakcją turystyczną, podjęto jednak decyzję o jego rozebraniu, co ostatecznie nastąpiło w 1961 roku. Do dziś można jeszcze podziwiać samą Bramę Pałacową i klimatyczny Dworek Gubernatora, nawet starszy od samego pałacu.

Poniżej Brama Pałacowa - w deszczu


A tu już Dworek Gubernatora - nadal leje...



Carska przeszłość nie jest jednak zupełnie w Białowieży zapomniana. Gorąco polecam odwiedziny dwóch odrestaurowanych stacji kolejowych: Białowieża Pałac i Białowieża Towarowa.

Ta pierwsza ma piękne ażurowe zdobienia, utrzymana jest w bieli i błękicie, a w sezonie spróbujecie tam wybornej kawy. Można trafić też na wystawę plenerową i inne atrakcje, w tym plac zabaw i piękny ogród.




Ciasto marcinek - polecamy!


Białowieża Towarowa, znajdująca się na uboczu wsi, została z kolei wyremontowana i zamieniona na wykwintną restaurację, a przyległe zabudowania - na unikatowe  miejsca noclegowe, mieszczące się również w dawnym wagonie!

Co do samej restauracji - ceny zawrotne, skusiliśmy się mimo wszystko, ale nie uważamy, żeby te kwoty były uzasadnione. Na pewno warto zajrzeć do środka i napawać się ciekawym wystrojem z epoki, warto też przejść się po peronie i znów powdychać ducha przeszłości. Po ulewie i o zmierzchu wrażenia są niezapomniane.




Wykwintny posiłek w "Carskiej"




Żubry

Tak, nie ma zaskoczenia - symbol Białowieskiego Parku Narodowego to zdecydowanie jedna z głównych atrakcji. Jest coś słodko-gorzkiego w historii tego gatunku, chronionego latami przez królów i carów, po to aby sami mogli nań polować, wytrzebionego na początku XX wieku, a następnie mozolną pracą przywróconego do naturalnego środowiska.

Niby to taka większa włochata krowa, ale ten majestat, a jednocześnie zwinność robią wrażenie. :)

Podobno najłatwiej spotkać dzikiego żubra jesienią lub zimą, ale całorocznie i bezpiecznie można to zrobić w Rezerwacie Pokazowym Żubrów (wstęp 10 zł). I warto. Obiekt to takie właściwie zoo, ma też plac zabaw dla dzieci i znacznie więcej gatunków do zaprezentowania niż sam żubr. Nie ma co ukrywać jednak, że to żubry - a jest ich tam całkiem sporo - przyciągają najwięcej entuzjastów i potrafią całkiem profesjonalnie pozować.




Kiedy już napatrzycie się na króla puszczy, możecie wybrać się na spacer ścieżką przyrodniczą Żebra Żubra, która zaczyna się na tyłach rezerwatu pokazowego, przy czym nie jest ona pętlą i zaprowadzi Was w zupełnie inne miejsce. Jeśli musicie wrócić do samochodu, najprościej będzie w którymś momencie zawrócić. 




Na parkingu przed rezerwatem pokazowym, przynajmniej w sezonie, stoi zwykle kilka stoisk z lokalnymi pamiątkami i produktami, ciekawe publikacje, dla małych i dużych, można tez nabyć w kasie obiektu.


Puszcza

Była już mowa o jej symbolu, dostojnym żubrze, pora przejść do meritum.


W Białowieży puszcza jest jakby stałym kompanem, czuje się bez przerwy jej majestatyczną obecność, jej ciągły wpływ na tutejszą społeczność. Nawet konfesjonały w tutajszym kościele były do niedawna "puszczańskie" - wyrzeźbione z drewnianych bali przez naszego Gospodarza we własnej osobie! Niestety już je usunięto, ale wciąz można znaleźć ich zdjęcia na google maps.

Od wieków mieszkańcy tych terenów w ten czy inny sposób byli z puszczą związani, czy wręcz od niej zależni, wykonując unikatowe zawody, na usługach króla czy cara. Również i dziś puszcza pozostaje wizytówką i motorem napędowym wsi. Białowieża była jedynym miejscem na naszej podlaskiej trasie, gdzie spotkaliśmy tylu zagranicznych turystów. Tutejszy rezerwat ścisły to chyba największa atrakcja - wejścia tylko z licencjonowanym przewodnikiem, tylko w niewielkiej grupie, za sporą opłatą, a za bramą rezerwatu kamery i strażnicy sprawdzający uprawnienia. Choć ścieżki w rezerwacie szerokie i dobrze wydeptane, a grup mimo wszystko sporo, opowieść przewodnika pozwala zrozumieć, jak ważny i unikatowy jest to ekosystem. Można też dowiedzieć się z pierwszej ręki, o co chodziło z tym kornikiem drukarzem.





Nawet jeśli nie uda Wam się wejść do rezerwatu, możecie skorzystać ze wspomnianej ścieżki Żebra Żubra, przejść się do Miejsca Mocy czy leśniczówki Simony Kossak - tras nie brakuje.

Inną atrakcją jest też przejażdżka kolejką wąskotorową z pobliskiej Hajnówki - nam się tym razem nie udało, ale słyszeliśmy sporo pochlebnych opinii i widzieliśmy parę zachęcających zdjęć.


Kulinaria

Nie może zabraknąć wzmianki o posiłkach, choć nie mamy tym razem zbyt wiele do powiedzenia. Poza wspomnianą restauracją "Carską", która karmi dobrze, ale jest bezlitosna dla portfela, jedliśmy tylko w "Babushce" (mają filie w Hajnówce, ale i w samej Białowieży) - takim trochę barze mlecznym z wyczytywaniem numerków, ale porcje słuszne, a i ceny przystępne, więc jeśli nie zależy Wam na restauracyjnym doświadczeniu, możecie śmiało uderzać. 



Magia Białowieży

Obawiam się, że mimo usilnych prób nie potrafię wyrazić słowami, co właściwie aż tak urzekło mnie w Białowieży - niby zwyczajna wioska na skraju starego i gęstego lasu, niby miejsce turystyczne, ale jest w niej coś nieuchwytnego i niezwykle kojącego. Na mnie Białowieża zadziałała trochę jak na wielu Bieszczady - miałam od razu ochotę rzucić wszystko i się tu przenieść, albo chociaz kupić jakąś działkę czy rozpadającą się chatę do remontu. Dobrze (?), że Adam mnie powstrzymał...

Prawdopodobnie gdyby nie restrykcje końca roku, to w Białowieży witałabym 2021, bo do grona moich marzeń dołączyły odwiedziny zimową porą i poszukiwania żubrów, tym razem tych dzikich. ;)

Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do odwiedzin. Przekonajcie się sami, czy i na Was Białowieża zrobi wyjątkowe wrażenie. Nawet jeśli nie - atrakcji na co najmniej kilkudniowy wypad z pewnością nie zabraknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz