czwartek, 14 listopada 2013

Zielona ścieżka

Nie, nie dołączyłyśmy do nowej, nieznanej sekty buddyjskiej. Nie jest to także odmiana narkotyku, we wciąganiu którego ostatnio się zatraciłyśmy. Tym oto mianem słynna Alik określiła jeden ze szlaków rowerowych, oznaczony na mapie prostą linią, pośrodku pola zieleni. Tam też się dziś, korzystając z zasłużonego wolnego i pięknej pogody, udałyśmy.

Na zdjęciu poniżej - piękna pogoda z naszego okna


Początek - marzenie. Dziś czwartek, więc na rowery nie trzeba było czekać, na drogach pustki, na szlaku rowerowym można się rozpędzić... Do Mostu Tajpej dojechałyśmy w mgnieniu oka. Alik miała ze mnie ubaw, bo postanowiłam jechać na bosaka :D

Widoki z mostu


..i bosonogi Alot

Co do samej ścieżki - niesamowita! Poza sąsiadującymi z nią drogami szybkiego ruchu i wiaduktami - miodzio. Tu jakiś parczek, tu żyrafki, tu serduszka, tu specjalne dzwonki, zadzwonienie którymi ma przynieść konkretne, tylko pozytywne skutki... Raj dla Alika! :D

No dobra, Alotowi też się podobało :)






Jest pięknie, a będzie jeszcze piękniej! 

Normalnie sielanka 

Jest i niewinna żyrafka...

...którą szybko wzięłyśmy w obroty :D 




Jest i szpaler dzwonków, każdy podpisany - z jednej strony po chińsku, z drugiej po angielsku 

Ten wybrałam - sukces :D 


Alik postawiła na szczęście :)

Była też aleja serduszków

Wspomagana przez taki oto subtelny napis

Minęłyśmy też stadko byków (?) 

I... niedługo potem zaczęły się schody. Generalnie z Zieloną Ścieżką wiązały się dwie nieścisłości. Po pierwsze - wcale nie biegła prosto, przynajmniej nie przez większość trasy. Po drugie - jej spora część jest w trakcie renowacji, rozbudowy etc. Czekał nas więc objazd, który naturalnie - kochani Tajwańczycy - urywał się nie wiadomo gdzie, w pobliżu drogi szybkiego ruchu. Na szczęście udało nam się odnaleźć dalszy ciąg ścieżki, ale ciśnienie nam podnieśli. Zwłaszcza mi. Mam niską tolerancję na głupotę i brak logiki :P

Tu mijamy właśnie prace budowlane 

A tu już dalsza część trasy - zastanawiałyśmy się, czy był to kiedyś pas startowy, czy tylko tak wygląda :D Już chciałyśmy się pościgać, ale asfalt słaby, w dodatku często-gęsto rozsiali progi zwalniające. Serio! 

Nieco dalej szlak uległ znaczącemu zwężeniu i zbliżeniu do cywilizacji w postaci drogi szybkiego ruchu.. 

..ale nie na długo, na szczęście :) Tu na ten przykład jedziemy przez rezerwat 

A to wszystko po to, żeby wrócić do rzeki, którą przekroczyłyśmy rano i przez którą miałyśmy ponownie przejechać, aby wrócić do domu




Musiała być też przerwa na popas połączona z obserwacją głównie fauny wszelkiej maści




Palemka musi być ;) 

I czas na drugą stronę rzeki. Co na tym zdjęciu robi Alot? Są dwie opcje - albo śpiewa, albo utyskuje na Tajwańczyków, którzy nie wiedzą, gdzie jest ścieżka dla rowerów, a gdzie - dla pieszych :P 




 A to moja nowa miłość - jeszcze nie wiem, jak się nazywa, ale się dowiem i zdobędę!

Meta naszej trasy przypadła na Xinbeitou, z okazji ustanowienia tam nowych stacji ubike'ów. Przeszłyśmy się jeszcze trochę po tym znanym uzdrowisku, przynajmniej do zapadnięcia zmroku.

Tamtejsza biblioteka



Kolejna sesja 



Wejście na kolejny szlak, a więc trzeba będzie tu wrócić!


Piękne wieczorne niebo 

I zmrok. Gasimy światło, Zielona Ścieżka zdobyta. Dobranoc! 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz