Może to wstyd, a może tylko niespodzianka, ale przed majem 2023 byłam w Londynie tylko raz. Pracowo, dwa popołudnia do zagospodarowania, z których to jedno słoneczne zgodnie z prawem Murphy'ego spędziłam z resztą ekipy w pubie, a to drugie - przeznaczone na zwiedzanie - zaserwowało nam prawdziwie londyńską pogodę.
Niedosyt i niespełnione marzenie pozostało. A kiedy spełniać marzenia jak nie w urodziny? :)
Coroczna tradycja wizyty na Helu została więc tym razem przerwana i przyszła pora na Londyn. Trzy i pół dnia to zdecydowanie nie dość, pozostało więc spróbować wskazać priorytety, licząc się z tym, że na pewno coś zostanie na kolejną wizytę. Albo raczej wizyty.
Co więc zostało na liście? Z pewnością włóczenie się po mieście w poszukiwaniu rozpoznawalnych z wytworów kultury miejscówek i innych nerdowskich świątyń. Nie obiecuję, że będą kolejne części tego wpisu, ale skoro na blogu znajduje się już notka o Harrym w Edynburgu, to od niego zaczniemy...
Harry Potter
Nie wdając się w zbyt wiele szczegółów, Harry Potter był dla mnie bardzo ważną serią. Zaliczyłam stanie o północy w oczekiwaniu na premiery, czytanie pirackich tłumaczeń przed oficjalnym, frustrację kolejnymi filmami, kiedy znowu pominięto ważny wątek czy dialog lub dodano jakieś głupoty. Ba!, Harry wciąż ma specjalne miejsce w moim serduszku i to właśnie ta seria jako jedna z nielicznych przyjechała ze mną do Szwajcarii, a w przypływie gorszego nastroju powrót do sagi to jak ciepły kocyk i kakałko w jednym. Nawet filmy pokryły się już dla mnie odpowiednią patyną nostalgii i nie rażą już tak bardzo jak kiedyś... No chyba że Ginny właśnie wiąże Harry'emu buty, grrrr..
Oczywiście z biegiem lat dostrzegam coraz więcej luk i absurdów w fabule i świecie przedstawionym, ale to, że jakieś miejscówki z Harry'ego zostaną przez nas odwiedzone podczas tego wypadu do Londynu, było dla mnie równie oczywiste.
Tym razem odpuściłam wizytę w studiu Warner Bros, chcąc zobaczyć jak najwięcej miasta. Może kiedyś, najchętniej w towarzystwie innego Potteromaniaka, przyjdzie i na nie pora... Chętni mogą się zgłaszać!
Ale i bez studia nie można w Londynie narzekać na brak atrakcji czy nawiązań do historii chłopaka z blizną. Gotowi?
Peron 9 i 3/4 na stacji King's Cross
Kultowe miejsce z gigantyczną kolejką do zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia ukazującego delikwenta w momencie przechodzenia przez ścianę na jedyny słuszny peron. Na stanie w kolejce szkoda było czasu, a kiedy myślałam, że uda się przechytrzyć system, pojawiając się tuż przed zamknięciem pobliskiego sklepu z tematycznymi pamiątkami, to... przechytrzono mnie :D Bo okazało się, że godziny otwarcia sklepu i godziny przeznaczone na zdjęcie nie są jednak ze sobą tożsame. Wieczorową porą i owszem - nie ma kolejki chętnych, ale nie ma też znikającego w ścianie wózka bagażowego i dodatkowych gadżetów, które umożliwiają zrobienie wspomnianego niezapomnianego ujęcia. To co zostaje po godzinach? - spytacie... A to!
Ściana nie puściła, zostaję z Mugolami |
Pomnik Harry'ego
Różne znakomitości mają na Leicester Square swoje pomniki, nie mogło zatem zabraknąć i Harry'ego na Nimbusie 2000. Staram się nie myśleć o tym, że przede mną w tym miejscu zrobiła sobie fotkę na oko pięcioletnia dziewczynka. Mam i ja!
U obojga wiatr we włosach! |
Leadenhall Market
A to z kolei chyba odrobinę mniej znane Potterowe miejsce, a może znowu kwestia odwiedzenia go po godzinach. Leadenhall Market - dziewiętnastowieczny pasaż, który udaje wejście na Ulicę Pokątną w filmach. Zdecydowanie ma swój urok, zwłaszcza że znajduje się w dzielnicy wieżowców, więc ten kontrast jeszcze bardziej tenże urok potęguje.
House of MinaLima
Niby po prostu sklep z gadżetami, ale za to jakimi! Autorzy grafik z Harry'ego mają tutaj mini wystawę, a cały przybytek utrzymany jest w klimacie z filmów. Tapeta z drzewem genealogicznym rodziny Blacków mocno kusiła, ale muszę najpierw wymyślić gdzie ją powiesić. Na razie zostają pamiątkowe zdjęcia i ulga, że nie było tłumów. Po inne ciekawe gadżety można też zajrzeć do Hamley's i House of Spells.
Eleganckie wejście |
A w środku takie widoki! |
Piętro niżej mała galeria, również z grafikami spoza świata HP |
A tu już pamiątkowe artefakty z Hamley's, z tych bardziej premium, za szybą |
Millenium Bridge
Choć w filmach nie brakuje wielu słynnych widoków z Londynu, to chyba właśnie za sprawą ekranizacji "Księcia Półkrwi" poznałam ten charakterystyczny most. Udało się po nim przejść, podziwiać za dnia, nocą i z poziomu wody. Niezmiennie robi wrażenie i chyba zaraz odświeżę sobie scenę jego zniszczenia. A może dla pewności, lepiej zacząć od pierwszej części? ;)
Na moście, tym razem bez Śmierciożerców |
Widoczek za dnia, jak widać słońca nie brakowało |
A tu dla odmiany wieczorową porą |
A co lepiej ze świata HP przemilczeć?
To ja może zostawię tu tylko to wymowne zdjęcie...
Jak już wspomniałam, nieregularna ze mnie blogerka, więc nie obiecam w tym momencie kolejnych londyńskich wpisów. Gdybyście jednak zastanawiali się nad wyjazdem, to... już się nie zastanawiajcie i po prostu zacznijcie pakować. W Londynie każdy znajdzie coś dla siebie, a Potteromaniak na pewno!
A które Potterowe miejsca jeszcze warto zobaczyć? Chętnie przyjmę od Was polecajki przed kolejnym wypadem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz